U mnie w domu miłość pachnie chlebem – to wyraz troski, kiedy wstaję wcześniej, by go przygotować dla moich bliskich. Lubię zapach pieczonego chleba – niesie w sobie jakąś obietnicę – bliskości i opieki.

Dobro, które jest w nas złożone to drobne ziarna – każde z osobna nic nie znaczy, podobnie jak odrobina złota może być niewidoczna. Ale z ziarna może wyrosnąć kłos, jeśli tylko pozwolimy sobie na rozwijanie złożonych w nas talentów. 

Pokora to umiejętność korzystania ze swojej siły. To wykorzystanie tego, co mamy do karmienia innych.

Możesz więc zdecydować, że ze złożonych w tobie ziaren dobra codziennie upieczesz chleb, którym nakarmisz siebie i innych. Wtedy zamiast bańki lęku między wami może się unosić zapach chleba – bliskości dobrej jak chleb. 

Pamiętam czas dzieciństwa, kiedy staliśmy w kolejce do piekarza po chleb – piękny, okrągły, z chrupiącą skórką. Nie wiem czemu, ale to stanie oznaczało czasami kilka godzin, więc siedzieliśmy i rozmawialiśmy albo graliśmy w kapsle, karty lub państwa-miasta. 

To czekanie było spotkaniem – pełnym zabawy i uważności na siebie. Kotłowaliśmy się tam godzinami, bo to bycie razem było ważne, spotkanie było ważne, chleb nas spotykał ze sobą.

Po kupieniu chleba głodni i zmęczeni kolejką szliśmy i rwaliśmy kawałki ciepłego bochenka. 

Zawsze był ktoś, kto akurat nie miał pieniędzy, a jednak dostawał kawałek – tylko dlatego, że był mógł zostać nakarmiony.

Wiedzieliśmy, że to rwanie chleba nie spodoba się w domu, ale to nie było ważne; ważne było spotkanie przy chlebie – ciepłym i dobrym. 

Dobrych spotkań Ci życzę – w tym, co się w Tobie wydarza.