Odzyskać swój głos, by zaznaczyć granice i odzyskać niepodległość. W wyjściu z podległości chodzi o wyjście z podłości, którą nam zrobiono. 

Z podłości, która oznaczała odzieranie nas z prawa do czucia i wyrażania siebie, przykrywanej kocykiem poświęcenia, uświęcenia i na końcu ofiary. Bo trzeba być wdzięcznym i w milczeniu “łykać” kolejne podawane rzeczy. 

Czasami do łyknięcia jest kolejna porcja pierogów, a czasami kolejny świetny pomysł na nasze życie. Ważne, żeby cierpliwie znosić w milczeniu to, co “życie przynosi”. Jednak spotkanie z energią złości może przestraszyć. Przecież nauczeni łykania umiemy ją pięknie stłumić i przykryć byciem miłym. 

Wiele osób boi się tego, że kiedy odzyska dostęp do krzyku to już się nie zatrzyma. Obawiają się, że zbierana przez lata złość będzie jak tsunami – zniszczy rodzica. 

Warto zauważyć, że czucie siebie i uznanie tego co nam zrobiono za krzywdzące nie oznacza automatycznie karania rodziców. 

Czucie nie jest sądem nad rodzicami. 

Dopuszczenie czucia do siebie nie oznacza zabijania bez opamiętania. Pozwala połączyć się ze sobą. Pozwala dokonać w sobie integracji dwóch obrazów rodzica – tego dobrego i tego krzywdzącego. Dzięki temu można potem w sobie mieścić emocje zarówno przyjemne jak i nieprzyjemne.

Złość jest bardzo ważną informacją dla nas od naszego organizmu – „Uwaga! Ktoś przekracza Twoje granice. Dla twojego celu tutaj jest jakieś zagrożenie”. W związku z tym ta złość jest tak naprawdę bardzo fantastycznym, wewnętrznym sygnałem ostrzegawczym. Ale jeżeli my go ignorujemy na etapie, kiedy on niesie informacje, a dopiero kontaktujemy się już z takim podniesionym poziomem złości, już często tam wiele innych emocji do tej złości dołączy, wtedy właśnie nie możemy jej utrzymać już w ryzach i wtedy najczęściej dochodzi do tych zachowań agresywnych. 

Krzyk może być także efektem tłumionego lęku i bezsilności. Jeśli nie są uświadomione, to krzyk faktycznie może być jak huragan. 

Zrozumienie złości powoduje, że może ona służyć. Złość daje nam dostęp do swoich praw, te z kolei pozwalają na świadomość granic i dzięki temu możemy iść w kierunku samo-szacunku.

Proces psychoterapii to czas odzyskiwania swojego głosu – do wyrażenia sprzeciwu, do zaznaczenia swojej granicy, do dbania o siebie i swoje prawa.

* Fragment pochodzi z najnowszej książki „Uwięzieni we własnej głowie” – już niedługo trafi do Waszych rąk.