Czasami trudno mi oddychać, chciałbym coś powiedzieć, ale głos mi więźnie w gardle. Przestaję go używać, by mówić o sobie, znikam siebie, bo przecież nie mogę mówić o sobie, jest ryzyko, że wtedy padnie to okropne pytanie o dom – ludzie bywają ciekawi, niektórzy nawet wydają się być zainteresowani…
Może być trudno wybrnąć, a przecież nie ma o czym mówić, bo i tak nikt nie zrozumie…
Więc uczysz się słuchać innych – w zasadzie mogliby ci dać medal super słuchacza. Byle tylko nie dopuścić do rozmowy o domu – bo przecież nie wolno nikomu mówić o tym, co dzieje się w domu…
Piotr ma 44 lata i wybuchy złości, czasami krzyczy na swoich bliskich, słowa lecą jak z karabinu, potem ma ogromne poczucie winy, że wrzeszczał, ale nie potrafi się zatrzymać. Szczególnie źle reaguje na sytuacje, kiedy widzi, że komuś dzieje się krzywda, a on nie może mu pomóc. Wtedy rośnie w nim napięcie, mówi, że boi się złości, która się w nim budzi.
Potrafi świetnie walczyć o innych i dla innych, jednak kiedy sytuacja wymaga zawalczenia o siebie – milknie. Mówi, że czuje, że wtedy brakuje mu słów, coś zaczyna gnieść w klatce piersiowej, jakby ktoś kładł mu na niej wielki kamień, trudno mu oddychać.
Wydawałoby się, że jest pewny siebie, zdobywa świat, jest bohaterem i wybawcą dla innych, jednak siebie nie potrafi wybawić. Ma kolejną partnerkę, bo trudno mu utrzymać bliskie relacje. Ciągle daje się wykorzystywać innym, wiele traci, jednak nie umie zawalczyć o siebie, choć przecież tak dużo w życiu umie.
Uważa, że dbanie o siebie jest wręcz niestosowne i jak sam mówi „nie ma sensu walczyć o siebie, bo nie lubię konfliktów.” Tylko ten ucisk w klatce jest męczący…
Ponieważ historia życia utknęła Piotrowi w gardle, a serce zostało zamknięte na długo w klatce piersiowej czuje on ucisk nie rozumiejąc jego źródła.
Skutki przemocy i zaniedbania w dzieciństwie towarzyszą ich ofiarom do końca życia.
Pewnych obrazów nie da się wymazać z pamięci, ponieważ towarzyszy im nieustający lęk, głęboko zapisany w układzie nerwowym ofiary przemocy często są nadwrażliwe na bodźce fizyczne i emocjonalne.
Niestety same czasami nie widzą związku i tego, jak przeszłość miesza im w teraźniejszości, więc nie potrafią nazwać skąd ta nadwrażliwość i czasami męczliwość. Do tego dochodzi brak zrozumienia otoczenia, które bagatelizuje przeżycia mówiąc „nie przejmuj się, przecież nic się nie stało.”
A przecież stało się bardzo dużo, tylko kiedyś, co wpływa na dziś, ale tak trudno jest o tym opowiedzieć i wyjaśnić…
Dlatego tak ważne jest by mieć odwagę do skorzystania z psychoterapii – historia opowiedziana to historia oddana!
Psychoterapeuta jest tym, który potrafi ją udźwignąć, by serce nie musiało być już uciśnięte, by zrobić miejsce na oddech i wolność.