Pracuję z nim od 6 lat, mija czwarty rok jak został prezesem w dużej korporacji. Jechałam do pracy z dużą radością i ogromną wdzięcznością – zastanawiałam się skąd jej tyle we mnie.
Jest menedżerem, dla którego ludzie są ważni, wie, że to oni tworzą wartość w firmie, wdrażamy Porozumienie bez przemocy w całej organizacji, którą zarządza, bo sam ma w sobie dużo empatii i czyta ludzi – ich potrzeby i emocje. Jest wyrozumiały, wymagający, uczciwy i wiarygodny – jak mówi, że coś będzie to tak będzie. Dbając o ludzi ma efektywną organizację i co roku przekracza cele.
– Długo tu jeszcze zostaniesz? – pytam.
– Tak długo, jak długo pozwolą mi pracować zgodnie z moimi wartościami, bo wierność wartościom to dla mnie najważniejsza rzecz w pracy, choć wiesz nie chciałbym żeby moje dzieci były kiedykolwiek menedżerami – trudno jest być odpowiedzialnym za tyle istnień.
– Długo pracujemy razem, nigdy Cię o to nie pytałam, ale  intryguje mnie, skąd Ty to masz? Skąd w Tobie jest prawość i jak to jest możliwe, że pozostajesz prawym człowiekiem mimo tak wysokiego stanowiska i polityki korporacyjnej?
– Mam to z domu, tak nas z rodzeństwem wychowano. Tata był policjantem – od małego uczył mnie, że trzeba dbać o słabszych i chronić ludzi, którzy są Ci powierzeni. On tak postępował, więc ja też od zawsze tak miałem. To element mojej tożsamości, gdybym to stracił przestałbym być sobą to co mi wtedy po byciu prezesem jakiejkolwiek firmy?

………………………

W prawości się po prostu wzrasta i nią nasiąka – wtedy zostaje z nami bo nawet nie wyobrażamy sobie, że mogłoby być inaczej…