Izolacja, której aktualnie doświadczamy powoli zaczyna nam doskwierać. Większość z nas już zrobiła porządki w domach, szufladach, garażach czy samochodach. Sprawy, które „czekały na lepszy czas” również już zostały skończone. Po pierwszym entuzjazmie, wynikającym z dużej ilości czasu wolnego, następuje powolny spadek formy, jakby spadała nam życiowa energia. Wielu ludzi, z którymi aktualnie pracuję mówi o tym, że trudno im się samym zmobilizować, a nawet jeśli robią różne rzeczy to mają poczucie, że zrobili mało i wiele rzeczy jest bez sensu.

W emocjach pojawia się napięcie, niepokój, obniżenie nastroju, może rozdrażnienie lub spowolnienie. Może to oznaczać, że organizm przechodzi w stan przetrwania. Możliwe, że nasze organizmy postrzegając i doświadczając sytuacji zagrożenia przechodzą w tryb znieruchomienia. Z punktu widzenia układu nerwowego jest to naturalna reakcja organizmu – automatyczne działanie samozachowawcze. Wiele osób działa w taki sposób, jakby „zamrażało” ważne dla nich rzeczy, zadania, potrzeby na czas, w którym minie pandemia i wszystko wróci do normalności. Nie jest to jednak optymalna strategia, ponieważ przedłużający się stan znieruchomienia i utrzymujące się w organizmie napięci może w konsekwencji prowadzić do zespołu stresu pourazowego (PTSD). Dlaczego nie należy bagatelizować tego jako problemu? Ponieważ „PTSD zaburza funkcjonowanie osób nim dotkniętych, przeszkadza im w zaspokojeniu codziennych potrzeb i wykonywaniu najbardziej podstawowych zadań. W PTSD traumatyczne zdarzenie nie zostanie zapamiętane i odsunięte w przeszłość tak samo jak inne wydarzenia życiowe. Trauma nadal zakłóca życie swoich ofiar, narzucając się wzrokową, słuchową i/lub inną somatyczną rzeczywistością.” Jeżeli aktualna sytuacja wyciśnie na nas piętno długotrwałego stresu to wrócimy do pracy z dużą dysfunkcją. Wiedzą o tym liderzy obdarzeni empatią, którzy już sięgają po wsparcie dla swoich współpracowników.

Aktualna sytuacja jest stresem, ponieważ uderza w ważne dla nas potrzeby, do których zaspokojenia byliśmy zwyczajnie przyzwyczajeni. Pisał o tym między innymi Rick Hanson „kiedy doświadczamy, że jakaś nasza potrzeba jest niezaspokojona, pojawia się w nas poczucie deficytu i niepokój; czegoś brakuje, coś jest nie tak. Ciało i umysł są pobudzone, ze stanu odpoczynku przechodzą w stan reaktywny, albo „czerwoną strefę”. Organizm zaczyna reagować walką, ucieczką lub zamieraniem, gwałtownie wpływając na układ odpornościowy, hormonalny, sercowo-naczyniowy i trawienny. W umyśle pojawia się poczucie strachu, frustracji i krzywdy – to ogólne terminy związane z naszymi potrzebami bezpieczeństwa, satysfakcji i więzi. To stres, dystres i dysfunkcja”.

Część ludzi wypiera to, że sytuacja nie szybko wróci do normy i nie zajmuje się szukaniem sposobów na zaspokojenie ważnych dla siebie potrzeb, przekonując siebie i innych, że „właściwie nic się nie stało”. Nastawia się na tryb przetrwania. Niby nic się nie stało, a jednak w rozmowach pojawia się coraz częściej temat przygnębienia, jakiegoś ciężaru, niepokoju, czy zmartwienia.

Warto więc chyba przyznać, że jednak aktualna sytuacja spowodowała brak w zakresie podstawowych i ważnych dla nas potrzeb takich jak: relacje, przynależność, swoboda, wolność, bycie ważnym, sens, struktura, sprawczość.

Zanim nadejdzie życie po koronawirusie ważne jest żeby było życie teraz!

Brak więzi społecznych i poczucie samotności wywołuje długotrwały i przewlekły stres. Obyśmy umieli zapobiec pandemii samotności i strachu przed drugim człowiekiem.

Nie mamy na co czekać, tylko TERAZ szukajmy sposobów na zaspokajanie podstawowych potrzeb. Zamiast czekać możemy działać.

Zadanie dla liderów, menedżerów, przyjaciół, kolegów to w tej sytuacji uruchomienie najgłębszych obszarów empatii w dbaniu o innych – pytajmy co u nich, czym żyją, co jest dla nich aktualnie ważne, co może trudne.

Kluczowe jest dbanie o relacje i bycie w relacji, by ludzie mieli poczucie, że ich życie ma sens, a bycie z innymi nie jest zagrożeniem.

Dzwońmy do siebie, spotykajmy na zoomie, skypie, czy innymi komunikatorze. Budujmy grupy, które zapewnią poczucie wspólnoty i przynależności. Karmmy te potrzeby, bo one są źródłem energii życiowej ale także bezpieczeństwa i spokoju, których tak bardzo teraz pragniemy.

 

 

R, Hanson, „Rezyliencja”

B. Rothschild „Ciało pamięta. Psychofizjologia i terapia osób po urazie psychicznym”