Zwykle postanowienia robi się w Nowy Rok albo w Sylwestra, więc spóźniam się z powodu braku dostępu do netu. Niektórzy powiedzieliby, że niestety, a ja myślę, że na szczęście, byłam w takim miejscu, w którym nie było możliwości skorzystania z tego cudu techniki. Za to było niezwykle dużo okazji do skorzystania ze spotkań i płynącej z nich bliskości. Nakarmiłam się niezwykle życzliwością ludzką – rozmowami, brakiem pośpiechu, wspólnym jedzeniem i przyjemnością przebywania razem. Niezwykła dla mnie była ta zwyczajność, za którą będę bardzo tęsknić, ale też która dała światełko nadziei, że można tak żyć, że świat ogromnego tempa i dużego napięcia w świecie biznesu nie zdeterminował wszystkiego i wszystkich…
I były góry i ich majestat zatrzymujący dech w piersiach z piękna, które całe otula ale nie zagarnia…
I cudne zachody słońca rozlewającego się w chmurach…
I msze przy małym stole, gdzie Tajemnica jest tak bardzo na wyciągnięcie ręki…
I zero odpytywania: co robisz, czym się zajmujesz – tylko wolność w byciu i dzieleniu się sobą…
I to wszystko nasunęło mi refleksję, żeby może nie robić postanowień noworocznych, ale zastanowić się nad tym, co jest naprawdę ważne w naszym życiu, z czym warto skończyć ten rok, by mieć poczucie dobrze przeżytego każdego dnia.
Więc wszystkim, którzy nie zrobili jeszcze postanowień życzę dobrych wyborów na ten rok, by to, co stanowi o sensie Waszego życia było punktem odniesienia wszystkich decyzji, wtedy kolejny Sylwester będzie czasem celebrowania dobrze przeżytego czasu i w pełni wykorzystanych szans i możliwości 🙂